Niesamowicie zabawna i wyrafinowana komedia Wesa Andersona - Asteroid City

Asteroid City

Znowu to zrobił – jeszcze raz. To coś zupełnie innego dla fanów i nie-fanów. Muszę jednak powiedzieć, że to tylko fani mogą znaleźć w tym coś niesamowicie zabawnego i lekko wyrafinowanego, typowego dla Wesa Andersona, w jego prostym, śmiertelnie poważnym stylu, z pastelowymi kolorami i gwiazdorską obsadą. Do stałych bywalców, takich jak Jason Schwartzman i Tilda Swinton, dołączają teraz Scarlett Johansson i Tom Hanks, którzy zostali wprowadzeni do zabawnej owczarni Andersona. Reżyser jednoznacznie udowadnia, że pastiszerzy z YouTube to tylko naśladowcy Elvisa Butlina – robią to tylko częściowo.

Asteroid City to miejsce o ekscentrycznym stylu, elegancji, radości i bogactwie szczegółów. Podobnie jest z eleganckim stylem klasycznej amerykańskiej popkultury. Za każdym razem, gdy patrzysz na ekran, twoje oczy przemierzają obraz, łapiąc każdy malarski żart i ozdobę, które wywołują uśmiech.

Przeczytaj także: Recenzja Asteroid City Wesa Andersona

Akcja rozgrywa się w amerykańskim mieście Asteroid City w połowie lat pięćdziesiątych XX wieku. Miejsce to zostało nazwane tak, ponieważ 3000 lat temu spadł tam meteoryt (choć słowo "asteroida" nie jest całkowicie precyzyjne, ponieważ meteoryt jest częścią asteroidy). Obecnie jest to miejsce, w którym znajduje się obserwatorium rządowe USA, ale odbywa się tam również coroczna konwencja dla młodych wynalazców prezentujących swoje najlepsze naukowe projekty. Oczywiście są one przerażająco zabawne i zaawansowane, takie jak działający promień śmierci. Zabawne jest również to, że w mieście znajduje się znak witający "młodszych obserwatorów gwiazd i kadetów kosmicznych", żartobliwie sugerujący, że wyrażenie "kadet kosmiczny" naprawdę istniało. (Oczywiście tak nie było.)

Kiedy dzieci i ich rodzice gromadzą się na gorącej, suchej pustyni z dzikim, błękitnym niebem i żółtym krajobrazem, wydarza się coś niesamowitego – bardziej zdumiewającego niż testy bomb atomowych, które tworzą chmury grzybów na horyzoncie. Prezydent zarządza, że nikt nie może wjechać ani opuścić miasta, i nakłada surową blokadę, dopóki niebezpieczeństwo nie zostanie zażegnane, a ludzie będą musieli spędzić trochę czasu razem. Schwartzman gra owdowiałego fotografa wojennego, który namawia swojego marudnego teścia (Hanks), aby pomógł mu opiekować się dziećmi. Zakochuje się w mamie wynalazcy, gwieździe filmowej granej przez Johanssona. Jeffrey Wright gra dowódcę generalnego, Steve Carell jest właścicielem motelu, Matt Dillon jest miejskim mechanikiem, a Rupert Friend jest śpiewającym kowbojem. Liev Schreiber jest jednym z rodziców, a wszyscy wypowiadają się z absolutną powagą.

Jest tu jednak urządzenie do kadrowania, które świadomie podkreśla sztuczność i dwuwymiarowość typowej dla Andersona mise-en-scène oraz niewidzialny łuk sceny, na której rozgrywają się jego dramaty. To, co oglądamy, jest teatrem, choć jednocześnie przybliżonym do rzeczywistości, napisanym przez emocjonalnie delikatnego dramaturga (Edward Norton), który jest w związku z jednym z aktorów. Możesz sobie wyobrazić odległe góry i piaszczystą ziemię jako scenografię, choć niekoniecznie muszą to być efekty CGI. Asteroid City zostało nakręcone w Hiszpanii.

Jak zawsze, mimo pozornego tematu żałoby, emocje są niewielkie lub ich brak. Film płynnie i ekscytująco się rozwija, sprytnie absorbuje patos i samotność, nie zwalniając tempa. Można by to traktować jako pewnego rodzaju oznakę pustki, ale tak naprawdę jest to wyraz stylu. I jaki to styl.

Asteroid City pokazywane na festiwalu filmowym w Cannes.

Czytaj także: Flash - najnowszy film

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Wilkołak nocą” znajduje środek między fanatykami MCU a frajerami grozy

Recenzja Terrifier 2. Masakra w Święta: Maniakalny klaun powraca w sequelu Slashera

Recenzja filmu Jednym głosem: Sprzeczny, ale ważny film ze świetnymi występami